To ja, monstrancja!

    Mam takie ukochane miejsce. Ciche i bezpieczne. Choć w centrum, to jednak na uboczu. Miejsce idealnie ciepłe zimą i orzeźwiająco chłodne latem. Jedyne w swoim rodzaju, a jednocześnie takie samo w niejednym zakątku świata. Gdyby to była zagadka, mogłabym zapytać, czy już wiesz… Ale zaoszczędzę ci trudu – to kaplica wieczystej adoracji. Rzeczywiście, to tam doczesność styka się z wiecznością. To tam zawsze jest ON – ten sam – Pan. Najważniejszy z ludzi, najprawdziwszy Bóg – bez kolejki, bez biletu czy skierowania, bez umówionej na godzinę wizyty. Zawsze mogę tam przyjść i spojrzeć w oczy WIECZNOŚCI. Zawsze mogę tam przyjść i swoje słabe „ja” postawić w obliczu wszechmocnego „On’.
Pewnego razu postanowiłam Go odwiedzić. Egoistyczne pobudki typu:

„Tak mi ciężko!”
„Nie wiem, co mam robić!”
„Panie, pomóż!”

nie skreśliły mojej szansy i nie sprawiły, że nie mogłam wejść.

Zbliżyłam się do Najświętszego Sakramentu, uklękłam. Metr. W tym momencie w moim sercu zrodził się wielki żal. Tak, brzmi to co najmniej nieadekwatnie do sytuacji. Ale ten żal naprawdę był ogromny. Moment, w którym uświadomiłam sobie, że nie jestem w stanie być bliżej tego Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Szczęśliwi bracia kapłani! Mogą trzymać w rękach Jego Ciało. A ja? Świecka – mogę „tylko” i „aż” patrzeć, pamiętając, że „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.

    Rozsiadłam się w ławce i próbowałam wpatrywać się w będącą Bogiem hostię, znajdującą się w monstrancji. I w tym momencie Bóg skompromitował mnie najpiękniej jak tylko się da: „Paulinko, jesteś moją monstrancją!”. Eureka! Przecież Najświętszy Sakrament jest WE MNIE. Serce w sercu. Słabe w mocnym. Czy można być bliżej? Wow. Ten sam Bóg, widoczny na ołtarzach świata, zszedł do naszego serca!

    Tak często patrzymy na piękne monstrancje, zdobione, złocone, duże, małe. Dobrze, że są tak idealnie wyrobione, ale posprzątane i przyozdobione łaską mieszkanie naszego serca może sprawić Bogu jeszcze większą radość.
Czy zastanawiałeś się kiedyś, jaką monstrancją jesteś? Jak pokazujesz innym Boga? Czy bardziej pokazujesz JEGO, czy swoje zdobienia? Na czym skupiasz wzrok? Może szybka mocno się pobrudziła? A może jest już tak czarna, że trudno dostrzec za nią cokolwiek. Dbajmy o swoje dusze!

    To niesamowite, że Bóg powierzył NAM Siebie. Pozwolił nam Się nosić. Kiedy odchodzimy od komunii świętej, wszyscy wyglądamy jak najpiękniejsze monstrancje. Wszyscy jesteśmy powołani do tego, by inni mogli adorować, czyli uwielbiać Boga, który jest w nas. Jakże często po prostu szybko Go „przełykamy” i zapominamy.

Panie mój,
Pragnę być Twoją monstrancją!
Króluj we mnie, rozgość się.
Mieszkanie mojego serca stoi przed Tobą otworem.
Wiem, że czasem jest brudno.
Wiem, że często jest duszno.
Ale pragnę lśnić Tobą.
Ciebie adorować.
Ciebie pokazywać.
Ciebie w sobie mieć.
Na zawsze.
Amen.


Paulina Jurczykowska