Módlmy się
Dawno nic nie pisałam… ale nie oznacza to, że w tym czasie nie dostrzegałam działania Pana Boga w moim życiu. Wręcz przeciwnie. Czas strapienia, który teraz przeżywam pokazuje mi moją słabość. Świadomość natomiast, że mam wielkiego, potężnego Boga, który jest większy od mojej słabości, który jest większy od problemów pojawiających się z każdej strony, daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewność, że nie zginę.
Ostatnio Pan pokazuje mi jak ważna jest modlitwa za drugiego człowieka, jaką moc ma modlitwa wstawiennicza. Ten rok rozpoczął się trudnymi rozmowami, trudnymi relacjami, wielką troską o ludzi… Wiedziałam, że dużo muszę się modlić o rozwiązanie pewnych sytuacji wokół mnie. Kiedy w styczniu wylosowałam patrona na ten rok zrozumiałam, że Pan potwierdza to co noszę w sercu i zobowiązuje mnie do tej modlitwy. Intencja, w której mam się modlić przez cały 2018 rok jest dokładnie trafiona w 10.
Modliłam się i ofiarowałam posty nie oczekując poznania owoców tej modlitwy. Jednak Bóg, chcąc wzmocnić moją wiarę w moc modlitwy wstawienniczej, dał mi tę łaskę i pokazał, że moja modlitwa ma sens i ma moc, że On jej wysłuchuje. Nie ustaję w modlitwach i oczekuję jeszcze większych owoców.
Kiedyś myślałam, że jeżeli w grupie wstawienników nie ma kapłana, to ta modlitwa nie ma aż takiej mocy. Miałam wrażenie, że kiedy ludzie podchodzili do takiej grupki czuli rozczarowanie… Niedawno Jezus zaradził mojemu niedowiarstwu. Kiedy miałam okazję, wraz z dwoma innymi osobami, modlić się wstawienniczo Pan działał z wielką mocą. Pokazał mi, że jeżeli z wiarą i z głębi serca będziemy wołać do Niego, to On przyjdzie i okaże swą moc. I nie ma wielkiego znaczenia, czy modli się kapłan, czy osoba świecka – On przyjdzie.
Kiedy pojawiają się problemy staram się oddawać je Jezusowi, wołam do Niego z głębi serca i z wiarą, że On się tym zajmie. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Może czasami od razu nie rozumiem tego co się dzieje… Jednak z czasem widzę, że to było Jego błogosławieństwo, że wszystko co się dzieje w moim życiu ma sens i że to właśnie Jezus ten sens mojemu życiu nadaje.
Dziękuję Ci, Jezu, że Ty ciągle przekonujesz moje serce o swojej miłości, o swojej obecności. Dziękuję, że pokazujesz, że Ty jesteś Bogiem bliskim, że dzielisz ze mną moje radości i smutki, że pomagasz mi pokonywać problemy, że nigdy mnie nie opuszczasz. Dziękuję, że przy Tobie mogę czuć się bezpieczna, zaopiekowana i kochana. Dziękuję Ci, że akceptujesz mnie taką jaką jestem i właśnie przeze mnie chcesz działać. Dzięki Ci, Panie, że posługujesz się mną… taką słabą i grzeszną. Dziękuję Ci, że przekonujesz mnie, że “wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.” (Flp 4, 13)