Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono. Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.

(J 20,1-9) 

Czytając księgę Rodzaju napotykamy miejsce gdzie Bóg każe Noemu budującemu arkę. W niej miał wykonać nakrycie przepuszczające światło. Prawdopodobnie chodziło o okno, niewielki otwór na ok. 50cm. W zderzeniu z przewidzianymi rozmiarami całej potężnej łodzi, to nakrycie było niemal niezauważalne. Przez nie wpadało światło. Tędy przenikała nadzieja dla całego stworzenia. Wszystko co Bóg ocalił przed niszczycielskim kataklizmem, miało dostęp do światła przez to jedno małe okienko. Wszystko co żyje potrzebuje przecież światła. Jak nakarmić nim tak wielką liczbę istot? Wtedy graniczyło to z cudem. Co pozostawił po sobie Jezus? On zawiesił cały nasz los na czymś jeszcze mniejszym. Pozostawił swoim uczniom słowa, których nikt wtedy nie brał na poważnie: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce Uczonych w Piśmie, będzie zabity a trzeciego dnia zmartwychwstanie. Cała nasza wiara, została oparta na czymś tak niewyobrażalnym. W Wielki Piątek to jedyne okno naszej nadziei zostało zakryte, pogrążając nas w mroku.

Kobiety idące do grobu niosą naczynia pełne naszego zwątpienia. Każdy z nas kto stracił kiedykolwiek kogoś lub coś ważnego doskonale wczuwa się w ich położenie. Wierne towarzyszki chcą nadać piękny zapach czemuś co cuchnie, co się rozkłada. One przecież idą namaścić martwe ciało. Chcą oszukać nicość jaka pochłania ich wspomnienia. Tli się w nich jednak nadzieja, że w tej woni drogich maści uniesie się do Boga ich wiara w obecność tego kogo pokochały. Jeśli rzeczywiście tak ma być, że nigdy go już nie zobaczymy, niech będzie w nas. My nie zapomnimy!  Pusty grób jest dla nich zaskoczeniem. Był szokiem jakiego do dziś ludzkość nie umie ogarnąć. Zmartwychwstanie jest darem dla tych, którzy przeszli przez Wielki Piątek swego życia. Pobożne kobiety odkryły właśnie wąskie przejście dla tych, co stanęli w cieniu krzyża, z grymasem bólu, załamaniem i poważnym zawodem. One są tam pierwsze, bo Bóg chciał, by ich łona wypełnione po brzegi łzami znów zaczęły rodzić. One są zaproszone, by dały nowe życie światu, bo Bóg że nic już nie będzie odtąd takie samo. 

Dotąd zdawało się im, że śmierć jest tym co może, jako jedyne istnieć bez światła. Myliły się. Gdy w tę noc miłość odrzuciła kamień, śmierć nie wybiegła ze swego domu w krzykiem. Ona najzwyczajniej w świecie, wypełniła się bożym blaskiem. Dopełnia się w jego obecności. A więc i śmierć nie istnieje bez światła. W nim jednak widzimy całą prawdę o niej. Odtąd już niczego nam nie kradnie i nie zamyka… ona przeprowadza nas za rękę ku życiu.

Jesienią 1954 roku Kard. Stefan Wyszyński trafił do klasztoru w Prudniku, który przerobiono na więzienie. Wskazują na to okoliczności jak władze je zabezpieczyłyZakazano ludności cywilnej zbliżać się do tego miejsca. Wojsko pełniło warty, aby nie dopuścić, by ktokolwiek zbliżył się do klasztoru. Teren ogrodu otoczono parkanami, które pomalowano na zielono. Zabezpieczono go siecią drutów kolczastych. Dookoła zasadzono szpaler świerków. Prymasa zamknięto w grobie, nikt nie mógł go zobaczyć i usłyszeć. Skazany na samotność nie wiedział co przyniesie mu kolejny dzień. Widok posadzonych drzew, miał złamać Prymasa psychicznie. Komuniści chcieli mu przez to pokazać, że stan izolacji nie będzie liczony w godzinach a być może w latach. Będąc właśnie tam zapisał kilka dni przed Wielkanocą “Gdy Chrystus zmartwychwstał, objawił tyle możliwości przed ludźmi, że już jest nam wszystko jedno, w jakiej obecnie jesteśmy sytuacji. W tej celi zamkniętej przed światem Prymas miał jedno jasne okno, które oświecało mu niewielki pokój. To ono przynosiło mu przedziwny pokarm jakiego żołnierze nie dostrzegali. Była to nadzieja.

Bez Wielkiego Piątku nie ma Poranka Zmartwychwstania. W nim nagle 3 bolesne upadki drogi krzyżowej stają się teraz historią o trzech powstaniach ku dalszej drodze… Rany Jezusa stają się otwartymi oknami nadziei dla tych co płaczą. Zdrada Piotra staje się szansą, by odpowiedzieć na miłość. Lęk samotności zmienia się dziś w obecność na wieki dla tych, którzy zbliżą się sercem do tego miejsca. Odrzucenie Jezusa, mrok Golgoty dziś zmienia się w ucztę radości i nadziei w domu pełnym światła. Ten, który życie swe stracił w ten sposób, tak naprawdę je zyskał. 

Siostro i Bracie! 

Odnaleźliśmy pusty grób. Nie ma tam Jezusa. 

Jeśli wierzysz – nie będzie tam i ciebie.

ks. Adam Kiermut