Zabobony

Czas Wielkiego Postu jest nie tylko czasem praktyk pokutnych, bardziej intensywnej modlitwy czy czynów miłosierdzia. Jest on także okazją do rewizji naszego chrześcijańskiego życia i oczyszczania się z różnych form zakłamania, duchowej letniości i irracjonalnych postaw. W świetle Bożego Słowa liturgii Wielkiego Postu, nabożeństw pasyjnych czy rekolekcji, możemy odkryć w sobie to, co „zaśmieca” naszą wiarę, co jest szkodliwe duchowo, bo zawiera w sobie wiele pogańskich przekonań i zachowań ubranych w chrześcijańską szatę. Należy do nich m.in. zabobon.
Nazwa „zabobon” pochodzi od słowa „bobonienie”, co oznacza dokładnie „pomrukiwania wróżbitów w czasie ceremonii kultowych”. Istnienie zabobonów związane jest ściśle z tradycją ludową, praktykami magicznymi, kulturą folklorystyczną. Zabobony charakteryzują się tym, że ich skutki są najczęściej wynikiem działań albo naszych, albo innych czynników zewnętrznych, można więc powiedzieć, że liczy się w nich przyczyna i skutek. Szczególnie popularnymi zabobonami są te mówiące o tym, co może przynieść szczęście lub spowodować nieszczęście. Zwykłe przedmioty urastają wówczas do rangi symboli, którym nadaje się znaczenie, na przykład czterolistna koniczyna jest symbolem szczęścia, podobnie jak końska podkowa.
Według badań jednego z profesorów z Cambridge, dr Howarda Tillsa, zabobony dziś, bardziej niż w średniowieczu, cieszą się popularnością. W świecie i kulturze, którą charakteryzuje racjonalizm, wszechwładna obecność zabobonów staje się zjawiskiem zadziwiającym. Wielu ludzi wierzących, takimi siebie określających, często nie zdając sobie z tego sprawy, posługuje się w swoim życiu zabobonem. Słyszymy często stwierdzenia: „Ja nie jestem zabobonny, ale … zawsze czytam horoskopy w gazecie. Wpadam w przerażenie, jeśli potłukę lustro lub wysypię sól; zamieram, jeśli wyciągam rękę, by przywitać się z kimś i nieświadomie skrzyżuję ją z ręką innej osoby; odpukam w niemalowane drewno aby nie zapeszyć; nie będę witał się przez próg, bo to może przynieść nieszczęście; jeśli spotkam czarnego kota na drodze, przechodzę na drugą stronę; nie wstaję lewą nogą z łóżka, bo to przynosi pecha itd. Najgorsze jest to, że w zabobonach istnieje wiara w to, że da się wymusić Bożą interwencję przez przedmiot lub czynność, które miałyby przynieść szczęście lub zażegnać grożące nieszczęście.
Zachowanie osoby zabobonnej wynika ze strachu, który w niej zamieszkuje. Osoba taka ma wrażenie, że otaczają ją wrogie moce. Stara się więc je oswoić, nie wzbudzać ich gniewu, wykonując pewne czynności lub odmawiając określone modlitwy. Owocem takiej pełnej lęku postawy są bardzo popularne „łańcuszki modlitewne”, których teksty z zaleceniami ich wykorzystania często znajdziemy w naszych kościołach. „Skopiuj ten list i wyślij go do dziewięciu osób. Pan R. zrobił dziewięć kopii i wysłał je. Dziewięć dni później wygrał milion złotych. Pani D. Podarła list. Zmarła miesiąc później. Panna V. Najpierw odłożyła list. Straciła pracę. Wtedy przesłała go dziewięciu osobom. Została kierownikiem działu. Przede wszystkim nie przerywaj łańcucha. To przyniesie ci nieszczęście. Pomódl się do św. Antoniego i św. Teresy. Odmów dziesiątek różańca. W ciągu najbliższych trzynastu dni zostanie ci podarowana zadziwiająca, nieoczekiwana łaska”. Takie i im podobne formy modlitwy stanowią swego rodzaju szantaż nieszczęściem, duchowy terroryzm wymuszający odmawianie określonych modlitw. Magiczne myślenie wyraża się w przekonaniu o natychmiastowym przełomie w naszych sprawach, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Według takiego myślenia wystarczy zapalić świecę przed jakąś figurą świętego, aby „kupić” jego przychylność lub zmusić do spełnienia naszych próśb. Inni, aby mieć jeszcze większą pewność wysłuchania przez niebo, biegną zapalić świece przed wszystkimi figurami w kościele: jedna świeca Sercu Jezusa, druga – Madonnie, potem św. Ricie, kolejna św. Antoniemu itd.
Wiele zachowań magicznych, przesądnych, zauważyć dziś można w świecie artystów, polityków czy sportowców. Zabobon jest efektem ignorancji religijnej i niedojrzałości wiary. Rzymski egzorcysta, o. Francesco Bamonte, mówiąc o źródłach zabobonu stwierdza: „Powodem tego stanu rzeczy jest, według mnie, przede wszystkim ogromna samotność dotykająca tak wiele osób opuszczonych, przeżywających wątpliwości i problemy, nad którymi nikt się nie pochyla. Następnie media, poświęcające wiele uwagi chiromantom i podobnym im ludziom, będące wręcz ośrodkami, które transmitują programy rozpowszechniające zabobon (…). Trzecim, podstawowym skutkiem rozprzestrzeniania się tych fenomenów jest słaba, jeśli nie całkowicie porzucona wiara. Jeśli nie wierzy się w Opatrzność, zaczyna się szukać oparcia w czymś innym, otwiera się drzwi zabobonom”.
Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 2111 ukazuje zabobon jako grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu i pewien rodzaj wiary wynaturzonej poprzez przerost religijności. „Zabobon jest wypaczeniem postawy religijnej oraz praktyk, jakie ona nakłada. Może on także dotyczyć kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu, na przykład, gdy przypisuje się jakieś magiczne znaczenie pewnym praktykom, nawet uprawnionym lub koniecznym. Popaść w zabobon – oznacza wiązać skuteczność modlitw lub znaków sakramentalnych jedynie z ich wymiarem materialnym, z pominięciem dyspozycji wewnętrznych, jakich one wymagają”.
Z mojej praktyki jako spowiednika, nie przypominam sobie, by w sakramencie pokuty i pojednania penitenci wyznawali tego rodzaju postawy. Zachęcam, by w ramach przygotowań do spowiedzi wielkopostnej odnieść się do tego problemu, pytając siebie, czy w moim życiu nie zakorzeniły się pogańskie sposoby myślenia i wynikające z nich czyny. Czy chociażby nie „pielgrzymowałem” do Orli czy innych miejsc uprawiania zgubnych praktyk?


ks. Jerzy Buzun