Pasterze pośpiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa oraz leżące w żłobie Niemowlę. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli, co im zostało objawione o tym dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, zdumieli się tym, co im pasterze opowiedzieli. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to zostało przedtem powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał Anioł, zanim się poczęło w łonie Matki. (Łk 2, 16-21)
Pośród wielkich fajerwerków, atrakcji i mocnych wrażeń jakich szukamy na co dzień scena jaką pozostawia nam św. Łukasz pachnie wręcz pewną prowokacją. My nie zauważyliśmy Boga, który przyszedł do nas w sposób tak prosty. Są przy nim za to pasterze są rodzice. Co to znaczy? Że są przy Jezusie, ci którzy byli w stanie w stanie pozostawić swoje oczekiwania i sprawy. Spontanicznie słysząc wezwanie Boga wstali i poszli tam gdzie można było go odnaleźć. A jak jest z nami?
Na początku roku obsypujemy się życzeniami w których dominuje nasze kochane zdrowie. Czy w całym kolorycie słów nie boimy się życzyć sobie… Boga? Czy nie wstydzimy się powiedzieć że życzę Ci wiary, życzę nadziei, duchowego wzrostu. Czy nie przemawia przez nas egoizm i silnie zakorzenione przeświadczenie, że Bóg będzie nam potrzebny dopiero gdy stracimy kontrolę nad życiem. Martwi mnie to co zauważyłem ostatnio podczas spotkań opłatkowych z moimi uczniami. Trudno im było powiedzieć coś od siebie, spojrzeć w oczy. Cześć z nich mówiła wprost- nie umiem składać życzeń, nie lubię tego robić. O czym to świadczy? Że nie myślimy może za często w codzienności o szczęściu dla innych. Może za mało uczymy się pewnej wrażliwości, nie umiemy skierować życzliwego słowa w stronę człowieka, bo go nie znamy. Wiele z naszych relacji ma charakter wyłącznie interesowny. Słusznie zauważył to Bogusław Szpakowski SAC, wiele małżeństw dziś się rozpada ponieważ wielu młodych ludzi traktuje je jako układ do bardzo egoistycznego użycia. W sytuacji gdy druga strona przestaje zaspakajać moje potrzeby różnej natury, należy uznać, że relacja się wyczerpała. Trudno w takim spojrzeniu na drugą osobę z czegoś dla niej zrezygnować, uznać że nasze szczęście można z kimś podzielić lub nawet budować je we wspólnocie. Maryja i Józef są zatem niesamowicie niepopularni w tym jak oni podążają za Bożym planem.
Są w całości darem dla swego dziecka a ono uszczęśliwia ich życie. Zmarły niedawno papież Benedykt XVI pięknie ocenił położenie Maryi i Józefa, którzy wędrują ze smutkiem po Betlejem. Na własnej skórze doświadczają nie tylko cudu narodzin ich dziecka. Nie jest to pełny obraz Bożego Narodzenia. Wyraźnie św. Jan zapisał w prologu do Ewangelii, że Słowo przychodząc do swojej własności nie zostało przyjęte. Co stanowi tak bolesną blokadę? Nie widzą go i nie słyszą ci którzy powinni niemal z marszu się nim ucieszyć. Ojciec święty pisze, że dramat odrzucenia Boga, którzy wchodzi w nasze dzieje wiązał się z tym, że zastał nas napełnionych samymi sobą. Jesteśmy syci swoich spraw, obowiązków, marzeń. Nie tam miejsca dla Boga, nic nie jesteśmy w stanie mu zaoferować- nawet chwili swego czasu, który zdaje się zapełniony niemal od naszych narodzin. Gdy wczytywałem się w te słowa papieża przyszło mi do głowy skojarzenie napuszonego ptaka, który zimą przysiada na ośnieżonej gałęzi. Przypomina on małą kulkę z nóżkami i sprawia wrażenie jakby miał zaraz pęknąć.
Mam też to grozi. Jeśli będziemy tylko nabierać powietrza i łykać to wszystko co przychodzi ze świata, to prędzej czy później pękniemy. Nie utrzymamy w sobie ciężaru jaki w końcu urośnie w nas. Dlatego Maryja jest dla nas przykładem kogoś kto jest niesamowicie lekki duchowo. Ona bowiem rozważając słowo Boże oczyszcza się na bieżąco z tego co ludzkie. Nic nie pozostawiła bez Bożej oceny, bez światła wiary rzuconego na to co usłyszała od innych. Na początku nowego roku popatrz na Matkę, która rodząc słowo sama zakochała się w tym jak ono przemawia do nas. Sama zamieniła się w słuch. Nie chciała zasłonić ani zagłuszyć sobą tego co z mocą przychodzi by przemienić losy całej ludzkości.
Maryję zaczynają naśladować pasterze, dla których źródłem radości jest to co usłyszeli. Choć ich status materialny nie zmienił się i nie awansowali społecznie, to nie wrócili do swoich trzód tacy sami. Skonfrontuj ten stan z tym czego życzyłeś swoim najbliższym w sylwestrową noc. Co nam ze zdrowia skoro nie staniemy się choćby odrobinę lepsi? Po co życzyć sobie pieniędzy skoro sprawią one, że będziemy gardzić innymi lub ich nie widzieć? Po co nam więcej czasu, skoro nie będziemy chcieli go podzielić z innymi? Scena zakochanych w sobie bez reszty Maryi i Józefa są dla nas wzorem tego czego sobie należy życzyć każdego dnia. Oby miłość, jaka ocaliła Boga w ludzkim ciele przed głodem i chłodem ocali także i to co w nas piękne i ważne.
ks. Adam Kiermut