Łatwo oceniać. Być może znasz to uczucie. Grzech pierworodny – największa tragedia w dziejach ludzkości – sprawił, że łatwiej jest nam złorzeczyć niż błogosławić, łatwiej popchnąć niż przytulić, łatwiej opluć niż pocałować. Mocne, ale prawdziwe. Był taki czas, że wydawało mi się, że to, o czym teraz mówię, dotyczy wszystkich, tylko nie mnie. Bóg jednak skutecznie skompromitował i skutecznie nawrócił.
Na Eucharystii. Oczywiście, to najpiękniejszy z cudów. Moment spotkania serca Boga z sercem grzesznika. Nie oszukujmy się – sercem, które często przypomina chlew. Pamiętam dokładnie Mszę Świętą, kiedy to interesowało mnie wszystko oprócz Gospodarza. Przeżywałam prawdziwe duchowe katusze, nie mogąc skupić się zupełnie na niczym. Dojrzałam dokładnie każdą pajęczynę w oknie, rozrysowałam kilka krzyżówek na podłogowych kafelkach, ubrałam księdza w ornaty w kropki i w kratki. Msza Święta – misterium, w którym czas powinien się zatrzymać. Najwyższe sacrum. Ale moją uwagę zwróciło coś zupełnie innego. Kątem oka popatrzyłam na znajomą, która stała po drugiej stronie kościoła. Widziałam, że jest skupiona na czymś innym. Rozglądała się po świątyni, a przy tym z zaciekawieniem oglądała swoje buty.
– Przecież to brak szacunku! – pomyślałam oburzona.
Byłam gotowa skazać ową pannę na dobę w lochu za tak aroganckie zachowanie względem Boga. Tak mocno poruszyła mnie ta ignorancja względem mojego Pana, że totalnie z głowy wyleciało mi słowo „miłosierdzie”. Bóg nie został jednak głuchy na mój grzech. Wręcz na wylot i to błyskawicznie przeszyły mnie słowa:
-A ty, gdzie patrzysz?
Rzeczywiście. Trafiony-zatopiony. Przecież, gdybym w tym momencie skupiała się na Bogu, nie zwróciłabym uwagi na nic innego. Oceniłam kogoś innego, ale tak naprawdę niepoprawne zachowanie zarzuciłam samej sobie. Ktoś patrzył na kogoś, a ja patrzyłam na tego, kto patrzył na kogoś innego. Ktoś patrzył na buty, a ja patrzyłam na tego, kto patrzył na buty… Zresztą, ile razy nie zapamiętałam ani jednego słowa z kazania, gdyż zaślepiła mnie torebka Prady czy Wojasa, która leżała ławkę obok.
To był moment prawdy. Prawdy, która wyzwala. Bóg, upokarzając mnie przede mną, zachęcił do decyzji nawrócenia. Zrozumiałam, że nie mi oceniać i nie mi podglądać innych, skoro nie potrafię dokonać rentgenu własnej duszy.
W pewnej książce ojców pustyni natknęłam się na piękny fragment, mówiący o tym, że widząc złe zachowanie naszych braci, nigdy nie możemy poddać się pokusie oceniania, potępiania. Wręcz przeciwnie, to idealny moment na to, by powiedzieć: „Panie, przepraszam Cię za to, że ja tak często postępowałem dokładnie tak samo, raniąc Cię i przybijając do krzyża”.
To zmienia życie. Zabija w nas faryzeizm, niszczy hipokryzję. Jakże możemy czuć się lepsi? Nigdy nie wiadomo, do jakich kroków w życiu się posuniemy. Nie oceniaj. Ocenią Cię bowiem taką miarą, jaką sam mierzysz. Biada nam, jeśli chcemy Bogu wywinąć numer. Dobij w sobie faryzeusza!
Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą.
Mk 4, 24-25
Ile w tobie pretensji? Ile scenariuszy na to, jak lepiej poprowadzić spotkanie wspólnoty, zaśpiewać piosenkę, powiedzieć kazanie? Zadaj sobie dziś to pytanie i odpowiedz w szczerości serca. I zastanów się czy nie lepiej zmienić taktykę na miłą Bogu postawę celnika.
Ona powiedziała…
(Panie, przepraszam cię za to, że tak często mówiłem źle o innych!)
On się nie uśmiechnął…
(Panie, przepraszam cię za to, że tak często – zamiast się uśmiechać – patrzyłem na innych gniewnie!)
Ona wytrzeszczyła oczy jak żaba…
(Panie, przepraszam cię za to, że tak często dla wielu osób jestem nieprzyjemny!)
Nie zauważyła mnie…
(Panie, przepraszam cię za te wszystkie momenty, w których nie poświęciłem czasu tym, którzy mnie potrzebowali!)
Może i trudniej, ale piękniej. Jezus nigdy nie obiecywał, że będzie łatwo. Nigdy nie był Bogiem samej teorii. Był mistrzem praktyki. On wie, co mówi, a więc ty wiedz, co robić.
Panie, dobij we mnie faryzeusza.
Zabierz hipokryzję, która zabija we mnie piękno.
Pomóż mi nie oceniać.
Pomóż mi po prostu kochać.
Przyjmować, bo zostałem przyjęty.
Wspierać, bo zostałem wsparty.
Rozumieć, bo zostałem zrozumiany.
Podnosić, bo zostałem podniesiony.
Akceptować, bo zostałem zaakceptowany.
Pragnę być święty.
Prawdziwy.
Cały Twój.
Amen.
Paulina Jurczykowska