Do nich należy królestwo niebieskie

Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5,10)

Trwamy w okresie Wielkiego Postu. Jest to czas pokuty i nawrócenia, ale także czas, w którym Kościół zaprasza nas do udziału w nabożeństwach pasyjnych, byśmy mogli towarzyszyć Jezusowi w Jego Krzyżowej Drodze, a także rozważać tajemnice Jego Męki i Śmierci, z której wytrysnęły dla nas strumienie życia. Przed nami już ostatnie z Ośmiu Błogosławieństw, tak bardzo aktualne właśnie w tym czasie. Wiemy już, że jest ono dopełnieniem czwartego błogosławieństwa, które mówi o łaknących sprawiedliwości. Wiemy także, co oznacza w Biblii sprawiedliwość, że nie chodzi w niej tylko o wypełnienie Prawa i „bycie w porządku” przed Bogiem, ale o świętość i realizowanie Bożej woli oraz że sprawiedliwość Boża jest skandalem miłosierdzia, bo Bóg usprawiedliwia grzesznika.

  1. Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą… (Ps 22,8a)

„Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony»” (Mdr 2,12-13.17-20). Ósme błogosławieństwo w sposób szczególny stawia nam przed oczy wydarzenia Wielkiego Piątku. Chrystus – jedyny Sprawiedliwy – skazany na śmierć jak złoczyńca, a potem ukrzyżowany. Na Kalwarii zdawało się, że został opuszczony przez Boga i wydany na pośmiewisko ludzi. Ewangelia, którą głosił i Jego posłuszeństwo Ojcu zostało poddane wówczas radykalnej próbie: „Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego” (Mt 27,42) – wołali ci, którzy byli świadkami wydarzenia. Jezus nie zszedł krzyża, ponieważ pełnienie woli Ojca i wykonanie Jego dzieła było Jego pokarmem (Por. J 4,34). Pozostał wierny Ojcu i Ewangelii, którą głosił. Cierpiał ludzką niesprawiedliwość, by w ten sposób dokonać naszego usprawiedliwienia. Jego śmierć była konsekwencją Jego życia: Jezus stał się „niewygodny”. W Nim, jak w najczystszym lustrze, odbijało się całe zło świata. Patrząc na Niego, czystego i świętego, inni widzieli swój grzech i nieprawość. Zamknięci na Jego światło, pogrążali się w coraz większej ciemności. „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków” (J 3,20). Chcieli więc to światło zgasić…

Prześladowanie Jezusa staje się udziałem Jego uczniów, oni także mają być „światłem świata”. Nie może być inaczej, jeżeli rzeczywiście pragną naśladować swego Mistrza. Jezus nie obiecuje uczniom łatwego życia. Mówi: „jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność”(J 15,18). Prześladowanie, o którym mówi ósme błogosławieństwo, jest konsekwencją odważnego pójścia za Jezusem i niezłomnego trwania w wierności Jego Ewangelii. Św. Jan Paweł II podczas jednej z pielgrzymek do Polski mówił: „Każdy chrześcijanin (…) obowiązany jest do wyznawania przed ludźmi wiary, którą otrzymał od Boga za pośrednictwem Kościoła. Jako chrześcijanie jesteśmy więc wezwani do dawania świadectwa Chrystusowi. Niekiedy wymaga to od człowieka wielkiej ofiary, którą trzeba składać codziennie, a czasem jest tak, że przez całe życie. Niezłomne trwanie przy Chrystusie i Jego Ewangelii, owa gotowość ponoszenia «cierpień dla sprawiedliwości» jest niejednokrotnie aktem heroizmu i może przybrać formy prawdziwego męczeństwa, dokonującego się w życiu człowieka każdego dnia i każdej chwili, kropla po kropli, aż do całkowitego «wykonało się». Człowiek wierzący «cierpi dla sprawiedliwości», gdy w zamian za swoją wierność Bogu doświadcza upokorzeń, obrzucany jest obelgami, wyśmiewany w swoim środowisku, doznaje niezrozumienia nieraz nawet od najbliższych. Gdy naraża się na sprzeciw, niepopularność i inne przykre konsekwencje. Zawsze jednak gotowy do złożenia każdej ofiary, bo «trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi» (Dz 5, 29)”.

W jakich przestrzeniach swojego życia uciekasz od światła Jezusa? Gdzie jeszcze panuje w tobie ciemność? Czy pragniesz iść za Jezusem, swoim Mistrzem, aż na Kalwarię? Jakim jesteś światłem, czy twoje życie promieniuje na innych? A może już ledwie się tlisz?

  1. Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania, dzięki wierze mocą Jego krwi… (Rz 3,25a)

Jezus jest tym, który łaknął i pragnął sprawiedliwości. Pragnął jej tak bardzo, że był gotów dla niej znieść prześladowania, a nawet umrzeć. W powyższym fragmencie Listu do Rzymian św. Paweł użył słowa hilasterion (narzędzie przebłagania). Hilasterion w Starym Testamencie oznaczał centralny przedmiot Świątyni – wieko przykrywające Arkę Przymierza, czyli przebłgalnię. Było to miejsce tajemniczej obecności Boga, taki „punkt styczności” między Bogiem a człowiekiem. W dniu pojednania (w święto Yom Kippur) przebłagalnia była skrapiana krwią zwierząt – zabitych w ofierze, jakby w zastępstwie zasługujących na śmierć grzesznych ludzi. Krew zwierząt „zawierająca” w sobie wszystkie grzechy ofiarujących ją ludzi, dotykając samego Bóstwa stawała się oczyszczona, a dzięki niej, także ludzie. Arka Przymierza zaginęła, a wraz z nią przebłagalnia. Nowym hilasterion stał się Jezus Chrystus. On jest miejscem obecności żywego Boga. Jego ofiara jest urzeczywistnieniem intencji święta Yom Kippur. Benedykt XVI tak pisał w II tomie „Jezusa z Nazaretu”: „W Męce Chrystusa cały brud świata wchodzi w kontakt z nieskończenie Czystym, z duszą Jezusa Chrystusa, a przez to samo z Synem Bożym. Jeśli zazwyczaj rzecz nieczysta przez kontakt zaraża i brudzi rzecz czystą, to tutaj spotykamy się z czymś przeciwnym. Gdzie świat z całą swą niesprawiedliwością i z wszelkim okrucieństwem dotyka nieskończenie Czystego, tam On, Czysty, jest równocześnie mocniejszy. Poprzez ten kontakt brud świata jest prawdziwie wchłonięty, zniweczony i przemieniony przez nieskończoną miłość”.

Może czasem być tak, że myślimy o Bogu jako o tym, który domagał się sprawiedliwości i przebłagania, któremu potrzebna była aż taka ofiara – ofiara z cierpienia i krwi Niewinnego, któremu trzeba było wyrównać rachunek za grzechy popełniane przez ludzi. Czy taka jest Boża sprawiedliwość? Benedykt XVI pisze dalej, że „nie jest tak, że okrutny Bóg domaga się czegoś nieskończonego. Jest dokładnie odwrotnie. Sam Bóg czyni siebie miejscem pojednania i w swoim Synu bierze na siebie cierpienie. Sam Bóg ofiaruje światu w darze swą nieskończoną czystość. Sam Bóg «pije kielich» całej potworności i w ten sposób przywraca prawo przez wielkość swej miłości, która w cierpieniu przekształca ciemność”. To jest Boża sprawiedliwość: On nie żąda czyjejś krwi, On daje swoją…

Jeśli chcemy iść za Mistrzem, jeśli chcemy, by także do nas odnosiło się to błogosławieństwo, mamy przed sobą niesamowicie trudne wyzwanie. Chodzi już nie tylko o takie dawanie świadectwa, by nasze życie było światłem, by się wyróżniało pobożnością i dobrymi czynami. Chodzi o gotowość do tego, by siebie stracić, by wydać siebie na pastwę niesprawiedliwości, jeśli to przyczyni się do czyjegoś zbawienia. Chodzi o rzeczywistą świętość. A że jest to możliwe możemy się przekonać wpatrując się w życie ogromnych rzesz męczenników i tych dawnych i tych współczesnych, którzy także dziś składają swoje życie w całopalnej ofierze.

Jak przyjmujesz niesprawiedliwość, która cię spotyka? Jakie uczucia budzi w tobie treść ósmego błogosławieństwa? Jaki jest twój obraz Boga sprawiedliwego? Czy pragniesz być człowiekiem błogosławieństw, tak jak Jezus?

  1. Zakończenie

Rozważając błogosławieństwa przeszliśmy pewną drogę, może poznaliśmy trochę bardziej Jezusa, może spojrzeliśmy inaczej na Boga i na siebie, może zrodziło się w nas pragnienie, by być bardziej do Niego podobnym. Ta droga się przed nami nie zamyka, wręcz przeciwnie, ściele się u naszych stóp i zaprasza, by na nią wkroczyć. Nie jesteśmy w tej drodze sami. Idziemy za Tym, którą ją przeszedł przed nami, który nam nieustannie towarzyszy, który zostawił na tej drodze swoje ślady i ciągle na nowo posyła nam Ducha, byśmy mieli siły dalej iść. A zatem nie traćmy odwagi i nadziei, że kiedyś dojdziemy do celu, którym jest On sam…

s. Martyna Kułak CSA