Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dopełnić w Jeruzalem. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwu mężów, stojących przy Nim. Gdy oni się z Nim rozstawali, Piotr rzekł do Jezusa: “Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, pojawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: “To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!” W chwili gdy odezwał się ten głos, okazało się, że Jezus jest sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie opowiedzieli o tym, co zobaczyli (Łk 9, 28b-36)

Problemem współcześnie przeżywanej wiary jest jej powierzchowność, płytkość. Pływamy po mieliźnie podczas gdy najpiękniejsze perspektywy czekają nas dopiero tam gdzie boimy się wyruszyć. Statek jest bezpieczniejszy wtedy gdy stoi w porcie. Nie po to jednak buduje się statki– stwierdził kiedyś William Shedd protestancki teolog. Jesteśmy stworzeni to pięknych duchowych wypraw, do zmagań jakie kształtują naszą tożsamość. Trzeba odwagi by nie zadowolić się jakimś pucharem, który nieustannie stoi na naszej półce, który codziennie przecieramy z dumą ale mieć w sobie naturę zwycięzcy, który zmaga się nieustannie o wyższe cele.

Piękny obraz starego Abrahama, który spogląda w niebo jest zachętą i dla nas by w Wielkim Poście poszerzyć obszar naszych poszukiwań. Starość kojarzy nam się przecież z ciężarem, który powoli schyla nas ku ziemi. Bóg zachęca sędziwego wędrowca by podniósł swe oczy i na niebie szukał odpowiedzi. Jakby właśnie tam był zapisany scenariusz tajemnicy w jaką Abraham wszedł mówiąc nieznanemu głosowi: Tak. A przecież mógłby dożyć spokojnie końca swych dni, mógł pozostać w swoich czterech kątach. Po co zatem ta cała historia z wielotygodniową pielgrzymką w nieznane w którą zabrał wszystkich swoich bliskich i cały dobytek? 

Nie raz bywa tak, że trudno nam dojrzeć Boga i jego miłość pod grubą warstwą zawiłej i mętnej codzienności. Silniejsze od motywów wiary są czasem nasze uczucia, emocje czy nawet opinie innych, bądź wiedza jaką wyciągniemy z internetu lub mądrych książek. Nie raz zdarza ci się w życiu mówić- nie rozumiem, nie wiem jak, nie ogarniam, nie nadążam, nie daję rady, nie umiem sprawić by… To słowo „nie” przed wszystkim w naszym życiu sprawia, że trudno nam już uwierzyć że ostatecznie może być w nim coś na „tak”. Jeśli odnajdujesz się w tej grupie ludzi zagubionych, niekonkretnych i rozbitych to może narobię Ci teraz apetytu na… pączka. Mimo trwającego postu warto spojrzeć na to że możesz pozostać w swoim przeżywaniu wiary z przekonaniem że jest On słodki. W chwili gdy go przegryziesz dojrzysz że ma on wnętrze, z początku nie znane, bo przecież bywają tam różne nadzienia. Bywają jednak w całym kolorycie smaków też pączki „beznadziejne”- bez nadzienia. To my kiedy nasza wiara urosła bez ducha, bez głębi, bez wewnętrznej słodyczy. Będziemy wtedy napompowaną kluską, zlepkiem drożdży, która rośnie jednak smak będzie płytki, nie wywołujący większych doznań. Przemienienie Jezusa było tą chwilą gdy przełamał swoje człowieczeństwo, byśmy mogli zobaczyć jego wnętrze. Odsłonił przed nami to co ma w środku, co jest esencją jego obecności. To boskość, która daje się nam smakować, którą chce się z nami podzielić. Pokazuje ją byśmy poczuli się jej uczestnikami. Piotr wyznam- Panie dobrze nam tu być. Tyle czuł, choć ludzkie słowa nie oddadzą nigdy mocy i cudowności tego co widział.

Abraham zaryzykował- wyszedł ze swego namiotu, z domu, a bardziej symbolicznie ze swego dobrobytu, budowanej po ludzku przewidywalności. Jakub, Jan i Piotr, wyruszyli na Tabor choć woleli pewnie zostań na nizinach by działać i przeżywać swoją wiarę w wygodny, dotychczasowy sposób. Co dla nas dzisiaj jest okazją by wydobyć z nas piękne wnętrze? 

Dziś możemy na nowo uwierzyć, że człowiek ma wnętrze piękne choć świat karmi się nieustanną wojna, pogonią za sukcesem zamordyzmem, presją. To co nas męczy i rozbija to zabójcza wręcz siła wymagań, z którymi nie dajemy sobie rady. Wszystko kosztuje, nie ma nic za darmo. Wybuch wojny na Ukrainie sprawia, że nagle dobro zaczęło realnie walczyć, zaczęło wchłaniać słabość, która w nas może być sama jak dziecko. Może w właśnie w tych najmniejszych ofiarach łatwiej nam odnaleźć nas samych, poczuć solidarność z nimi, bo sami pozostajemy nieraz bezradni. To czas naszego przemienienia! Góra, która wydobywa z nas słodycz miłości, solidarności i współpracy dla braci i sióstr. 

Dziś jesteśmy piękni. Warto w to wierzyć. Weszliśmy na górę człowieczeństwa. Czas pokaże czy przedziwny dialog dobra pomoże nam odnaleźć również nasz sposób rozmowy z Bogiem. Będziemy jak Jezus jaśni, czyści, prawdziwi a nade wszystko wolni od grzechu. Tabor to zatem prawda i o nas- dobrze nam tu być bo w dialogu z prawdą rośniemy w siłę- uciekając od niej marniejemy, obumieramy. Niech mottem na ten czas będą pełne wiary słowa piosenki zdjęte z ust małej Amelii, dziewczynki z Kijowa, jakie obiegły już cały świat:  Z oddali to co wielkie, Swój ogrom traci w mig. Dawny strach co ściskał gardło na zawsze wreszcie znikł. Zobaczę dziś czy sił mam dość, by wejść na szczyt, odmienić los i wyjść zza krat, jak wolny ptak…  Bóg mówi ci dziś- masz we mnie tę moc. 

ks. Adam Kiermut