Eliasz

Nigdy nie myślałem o Eliaszu jako o postaci mężczyzny, którego mogę naśladować i uczyć się od niego w swoim życiu jako mąż i ojciec – jak poznać prawdziwe oblicze Boga.

 W myśleniu Eliasza, Bóg Jahwe jest bardzo męskim i twardym Bogiem, przez co prorok również w swoim zachowaniu stara się być taki jak jego Bóg. Jednak wystarczy jedno spotkanie twarzą w twarz z królową Izebel i ten silny, twardy mężczyzna po prostu ucieka, niczym szczur z tonącego okrętu i zaszywa się w swojej jaskini. Zachowuje się zupełnie inaczej, niż w stosunku do mężczyzn, których spotykał wielokrotnie na swojej ścieżce, z którymi walczył i zwyciężał. W tym momencie ten twardy mężczyzna boi się, zaczyna wątpić i zauważać, że te cechy, które tępił, z którymi walczył jak słabość, marność, delikatność – są również w nim samym. Zaczyna on toczyć wewnętrzną walkę, aby te cechy w sobie zaakceptować, choć nie jest to łatwa sprawa.

 W trakcie pobytu na pustyni Bóg dwukrotnie posyła do Eliasza anioła, aby go obudził. Po jednym z tych spotkań Eliasz rozpoczyna wędrówka przez 40 dni i nocy przez pustynię do Bożej góry Horeb. Cała jego podróż, wraz z utratą siły, przerażeniem, jest mu potrzebna, by zauważyć, że Bóg jest zupełnie „inny” niż ten, którego głosił i jaki Jego obraz sobie stworzył. Eliasz zaczyna rozumieć, że chciał głosić Boga takiego, jakim był on sam: silnego, porywczego, niepokonanego, jak ogień, który trawi wszystko, co mu stanie na drodze. Okazuje się, że Bóg jest cichy i łagodny, że można Go spotkać nawet w cichym powiewie wiatru. W wyniku oczyszczenia i doświadczenia wewnętrznej pustki i bezsensu Eliasz spotyka się z „innym Bogiem”, którego nie może używać na swoje potrzeby. Bogiem, który nie pozwoli się traktować instrumentalnie w celu spełnienia jego fantazji o wielkości czy wyobrażeń o męskości. Eliasz poznaje całkiem innego Boga i decyduje się pójść drogą, którą On mu wyznaczył.

W wyniku całej tej wędrówki Eliasz został oczyszczony przez Boga, po to aby ogień, który w nim jest, był świadectwem o Bogu, a nie o jego własnej ambicji, żeby on sam był mężczyzną świadomym swoich zarówno mocnych jak i słabych stron, które kształtują jego osobowość.

Jakże jest to bliskie nam, mężczyznom – jak trudno jest nam zaakceptować w sobie takie cechy jak delikatność, wrażliwość, bo w naszym myśleniu są to cechy niemęskie, nieprzystające do naszego wizerunku twardziela, macho. Także współczesny świat kształtuje obraz mężczyzny – twardego, szorstkiego, który nie prosi o pomoc tylko robi wszystko sam.

Sam kilka lat temu, będąc na jednym z kursów doświadczyłem jak słaby i delikatny jestem w środku, a łzy to nic złego, bo pomagają się oczyścić i zrozumieć swoją małość w stosunku do Majestatu Boga. Zrozumiałem także, że nie muszę będąc osobą odpowiedzialną za prowadzenie modlitwy na spotkaniu, aby być cały czas szorstkim, mocnym w wypowiadanych słowach i gestach. Bóg podczas jednej z Adoracji pokazał mi, że ludzie bez względu na płeć potrzebują na modlitwie doświadczyć osobistego spotkania z Bogiem, który jest delikatny a swoją miłość otula i przemienia nasze serca. 

Postać Eliasza pokazuje jest od niedawna również źródłem inspiracji do bycia Bożym mężem i ojcem. O wiele więcej osiągam będąc czułym i troskliwym wobec bliskich w moim otoczeniu. Moje dzieci, o wiele bardziej słuchają uwag, rozmawiają o przykrych sytuacjach, gdy mówię do nich spokojnie, delikatnie i staram się okazywać im miłość i zainteresowanie ich problemami. Krzycząc, złoszcząc się na moje dzieci – zauważam że ich reakcje i zachowanie są moim odbiciem lustrzanym i na każdy podniesiony przeze mnie głos reagują tak samo. Również w relacji z żoną zauważam, iż będąc czułym, moja żona widząc moje starania, częściej jest w stanie przymknąć oko na moje niedociągnięcia i słabości i wyciągnąć dłoń do pomocy i zgody. 

Maciek Arciszewski