Zbudować Bogu dom…

            Zbudować Bogu dom

            Dawid powiedział do proroka Natana: „Oto ja mieszkam w cedrowym pałacu, arka natomiast Boga stoi w namiocie” (2 Sm 7,2). Król zauważył potężną dysproporcję: z jednej strony on, człowiek, świadomy swojej nicości, pławiący się w luksusach, z drugiej strony Jedyny, Najwyższy Bóg, który miejsce swego zamieszkania ograniczył do rozpiętych na patykach płócien… Postanowił  wybudować Bogu dom, pełną przepychu świątynię, w której uwielbione zostałoby Imię Jahwe. Zamiar, który nosił głęboko w sercu, został zniweczony przez samego Boga: „Nie ty, ale Twój potomek zbuduje dom Mojemu Imieniu” (por. 2 Sm 7,13).

Czy było coś złego, niestosownego w pragnieniu Dawida? Nie! Wręcz przeciwnie! Chciał uczynić sławnym Pana Zastępów. Zależało mu, by o dziełach Jahwe i Jego potędze opowiadano wśród narodów. A jednak napotkał sprzeciw. Dawid nie zniechęcił się, nie obraził, ale od tej pory czynił wszystko, co w jego mocy, by zgromadzić materiały na budowę świątyni. Poświęcił temu zadaniu mnóstwo czasu, sił, zasobów własnego skarbca. Wezwał przywódców rodów i plemion, by złożyli hojne ofiary (por. 1 Krn 29, 2-6). Mimo potężnego zaangażowania z jego strony, świątynia nosiła nazwę Salomona.

Przykład Dawida jawi się dziś przede mną jako swoisty rachunek sumienia: czy jestem w stanie zauważyć i przejąć się tym, że jest tak wiele miejsc, w których Bóg staje bezdomny, albo Jego dom leży w gruzach? Czy noszę w sobie pasję, odwagę i wytrwałość, by iść w góry, w miejsca niedostępne, by karczować ziemie i zdobywać ją dla Niego? Jak reaguję, gdy słyszę (o ile słyszę!): jeszcze nie czas, tym razem nie ty…? Czy jestem w stanie zrezygnować z własnych pomysłów, nawet tych znakomitych, dzieł choćby najbardziej wzniosłych, aby pozwolić innym wznosić miejsca chwały?! Na ile jestem w stanie być tylko tą, która w cichości przygotowuje, pomaga,  sprowadza materiały, by inni mogli z nich korzystać i odnieść sukces? Życie pokazuje, że czasem bywa to niezmiernie trudne. Nieraz łapałam się na tym, że uwielbiając Boga, próbuję przy okazji ugrać coś dla siebie. A tymczasem Słowo mówi wyraźnie, że Bóg jest Bogiem zazdrosnym i swojej chwały nie odda nikomu! (Iz 42,8)

Chcąc budować Jego Królestwo, muszę się zgodzić, że to On jest jedynym architektem i Kierownikiem budowy. To On wyznacza czas i miejsce, decyduje o wyborze robotników, dyktuje warunki, nadaje tempo. Moje zadanie? Być do dyspozycji, w stałej gotowości, porządkować grunt, szykować narzędzia, usuwać kamienie, zbierać drewno, wykonywać zadania wyłącznie na polecenia Mistrza. Wszystko po to, by chwała Jego świątyni stała się, jak największa. Muszę się zgodzić, że nie wszystko będzie po mojej myśli, że nie zawsze będę rozumieć. Muszę się zgodzić na ruiny, na to, że czasem coś trzeba zburzyć, by zrobić miejsce nowemu. Muszę się zgodzić podporządkować innym, tym, których Pan postawi nade mną. Zgodzić się na zmęczone ręce i zapłakane oczy, na brak widocznych efektów pracy. Na strażników, którzy powiedzą o pęknięciach i wyłomach w murach mego życia, którzy będą pouczać i poprawiać. Muszę nauczyć się radować, gdy innym się powodzi bardziej niż mnie. Pozostać na miejscu, gdy zabraknie zwykłego „dziękuję”. Przypominać sobie, że w Bożej logice, kamień odrzucony przez budujących, staje się kamieniem węgielnym…

Bóg, w całej historii, nigdy sam z siebie nie upomniał się, by budować Mu domy, pałace. Nieustannie natomiast zabiegał i zabiega o nas. Świątynia, która podoba się Mu najbardziej, to maleńka przestrzeń mego serca. Marzeniem Boga jest, by to nasze osobiste sanktuarium, nieustannie wybrzmiewało pieśnią uwielbienia, by niczym dymem kadzidła, dzień i noc, wypełnione było szeptem pokornej modlitwy. A wtedy upodoba w nim sobie i uczyni miejscem zamieszkania swojej świętej Chwały.

Bóg pragnie na naszych sercach wycisnąć swoje Najświętsze Imię, niczym pocałunek Oblubieńca z Pieśni nad Pieśniami. Jeśli tylko pozwolimy Mu na to i odpowiemy miłością, jeśli zaczniemy z głębi naszego jestestwa oddawać Mu hołd i cześć, jeśli z autentycznym zaangażowaniem zaczniemy zabiegać o Jego sprawy, to Jego obecność rozleje się w naszym życiu cudowną wonią, która zacznie przemieniać przestrzeń wokół nas. I jak Dawid usłyszymy nad sobą obietnicę Boga: „To ja zbuduję ci dom”. I staniemy w zachwycie widząc, jak to słowo się wypełnia!

Izabela Kostro

Żona, mama dwójki nastolatków, mgr teologii, księgowa, lider zespołu Powołani By Wielbić, autorka tekstów, muzyki, związana z Białostocką Szkołą Nowej Ewangelizacji, Chrześcijańskim Centrum Ewangelizacji oraz Wspólnotą Poznanie Jezusa.