Wróć! Czekam!

Faryzeusze przystąpili do Jezusa, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając, zapytał ich: “Co wam przykazał Mojżesz?” Oni rzekli: “Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić”. Wówczas Jezus rzekł do nich: “Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela”. (…) Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: “Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je. (Mk 10, 2-16)

 

Wielu ludzi w małżeństwie odnalazło sens swego życia i w nim odpowiedziało sobie na pytanie, co znaczy być szczęśliwym. Istotą małżeństwa jest obecność dwojga osób, którzy stają się dla siebie sakramentem- widzialnym znakiem niewidzialnej łaski Pana Boga. On błogosławi tę ludzką obecność, będąc wraz z nimi na drogach ludzkiego życia. Spór jaki toczy się między Jezusem a faryzeuszami dotyczy zatem kwestii fundamentalnej- czy mogę odrzucić miłość? Czy mogę zaprzeczyć obecności drugiego człowieka obok mnie? Jeśli ludzi łączą autentycznie więzy miłości, to czy wystarczy napisać „list”, aby zaprzeczyć temu, że kocham? Czy w ogóle ludzkie słowa mogą zadać kłam czemuś, co nadaje nam sens?

Zatwardziałość ludzkiego serca postawiła Mojżesza przed koniecznością uznania rozwodu. Serce zatwardziałe nie umie kochać, nie jest ono ożywczym źródłem, lecz pustą studnią.

Spór o ważność małżeństwa rozchodzi się echem po naszym życiu, bo przecież podstawową prawdą jest to, że Bóg nas ukochał od początku. Bóg zawarł z nami przymierze, którego nie zrywa nawet nasza słabość. To miłość absolutna, szalona, powiedzielibyśmy wręcz… naiwna. Bóg przecież doskonale wie jacy jesteśmy, jak często zdradzamy Boga tym, co myślimy i robimy. A on wciąż nam ufa, wciąż mówi mi- Wróć! Czekam!

Jak wielka jest miłość Boga, który nie uśmierca człowieka za codzienne zdrady, niewierności, a nawet „duchową prostytucję”. Nie skazuje nas na samotność, nie wypiera się i nie brzydzi nami, lecz daje nam zawsze odnowić przymierze poprzez przywrócenie nam godności dziecka Bożego.

Bóg zawsze stawia na miłość, która ma moc nie tylko radować, dodawać sił, ale może wskrzeszać to, co umarło. Kto zatem na czyjąś miłość nie chce odpowiedzieć, ten staje się jej złodziejem. Małżeństwo, w którym rządzi egoizm i pycha, wyłącza obdarowywanie, a człowiek przestaje być dla drugiego sakramentem, lecz przedmiotem, który się bierze w posiadanie.

Jest to częsty problem naszej wiary. Jak często chcielibyśmy, by Bóg nam stale potwierdzał swoją miłość do nas poprzez danie nam cichego i spokojnego życia, by dawał zdrowie, chronił przed trudnościami…

A my? Jak odpowiemy?

Często nawet nie chcemy podejść do Niego, by w Komunii Świętej zobaczyć Go z bliska, by spojrzeć w Jego miłujące oczy. Jesteśmy nieobecni, nie potrafimy często słuchać, nie pragniemy być dłużej i mocniej z Bogiem w modlitwie i w naszych myślach.

Jezus stawia przy sobie dziecko. Ten widok chce uczynić wyrzutem sumienia dla naszych kalkulacji i naszych mądrości związanych z miłością. Ona jest prosta do bólu. Dziecko wyczuwa każdy gest miłości. Gdy jej doświadczy, zawsze tuli się w ramiona, rzuca się w objęcia kogoś, kto je obdarował sobą. Czy umiem tak prosto widzieć miłość Boga do mnie?

Wróćmy do pytania postawionego na początku: Czy można zaprzeczyć miłości, która schodzi codziennie ku nam? Czy można wyciszyć prawdę, że Ona czeka na nas? Czy powiedzenie po prostu jak kiedyś Piotr przy ognisku „Nie znam Go” w naszych konkretnych czynach, decyzjach i wyborach załatwia sprawę? W przypadku Piotra okazało się, że na szczęście nie. Ty również zawsze możesz powrócić. Bóg nigdy nie zamknie Ci drogi. Pytanie: Czy chcesz wrócić?

ks. Adam Kiermut